Olga Drenda

fot. Maciej Zienkiewicz
Pisarka, dziennikarka, tłumaczka, antropolożka kultury. Pochodzi z Mikołowa. Z równą swadą pisze o miłości, majsterkowaniu czy kotach, choć chyba najbardziej znana jest jako niestrudzona eksploratorka „epoczki” (jak sama ją nazywa) oddzielającej PRL od Polski współczesnej. Jako badaczka – dociekliwa i skrupulatna – potrafi znakomicie odnaleźć się w świecie mediów społecznościowych. Nominowana do „Paszportów Polityki”, laureatka Nagrody Literackiej Gdynia 2019.
Czym jest dla mnie Pszczyna? Przede wszystkim doświadczeniem miasta kompaktowego. Kojarzy się powszechnie z miastem dziedzictwa, ale przecież wśród dziedzictwa trwa zupełnie współczesne życie, a mieszkańcy nie są eksponatami. To ono szczególnie mnie interesuje: interpretowanie dziedzictwa i miejscowej tożsamości po swojemu, tak, by włączyć ją w codzienne życie nowoczesnego rolnika, rzemieślnika, artysty czy przedsiębiorcy, a przez to nieustannie ożywiać. Jak nie utknąć na dobre w bajce – oto wyzwanie, z którym, jak sobie wyobrażam, Pszczyna mierzy się cały czas. Jednocześnie spójność, zwartość, „kieszonkowy” charakter pomagają stworzyć mały ekosystem, w którym można dbać o dobre, współczesne życie.